Mapa Legend
O ZAŁOŻENIU CIESZYNA
Dawno, dawno temu na tych ziemiach żył książę Leszek, ojciec trzech synów, którym na imiona było Bolko, Leszko i Cieszko. Książę rządził dobrze i sprawiedliwie, a jego synowie wyrośli na dzielnych i dumnych wojowników. Pewnej nocy książę Leszek, nie mogąc zasnąć, wyszedł na wieżę swego zamku. Wtedy zobaczył na niebie trzy skrzące się gwiazdy, których pojawienie się było o tyle niezwykłe, że ta noc była bezgwiezdna. Książę uznał to za znak - jego trzej ukochani synowie powinni wyruszyć w wędrówkę w odległe krainy. Obudził ich i wyjaśnił, że zaraz o świcie powinni udać się w stronę, z której widać było gwiazdy, jednak każdy inną drogą. Do domu mogą wrócić dopiero wtedy, gdy nadejdzie jesień. Bolko, Leszko i Cieszko zrobili tak, jak ojciec rozkazał – wraz ze swoimi drużynami wyruszyli o świcie we wskazaną stronę, a gdy oddalili się nieco od grodu, rozłączyli się i każdy poszedł inną ścieżką.
Mijały dni i tygodnie, aż w końcu nastała jesień i nadszedł czas, by bracia wrócili do swego domu. Przedzierając się przez puszczę, Leszko wraz ze swoją drużyną dotarł do niewielkiego strumienia, w którym woda była czysta, niezmącona i smakowała wybornie. Spragniona drużyna odpoczęła w tej pięknej okolicy, a Leszko wspiął się na pobliskie wzgórze i zadął w róg z nadzieją, że usłyszy odpowiedź swoich braci. Jakież było jego zdziwienie, gdy po chwili do jego uszu dotarł znajomy dźwięk myśliwskiego rogu i niedługo potem dołączył do nich Bolko ze swoją drużyną. Ależ była radość z tego spotkania! Wszyscy jednak zastanawiali się, gdzie jest najmłodszy z braci – Cieszko. Wtem usłyszeli tętent kopyt licznej drużyny, która zbliżała się do obozowiska. Był to Cieszko ze swoimi ludźmi! Powitaniom i radości nie było końca. Szczęśliwi bracia do świtu opowiadali sobie nawzajem o przygodach, jakie spotkały ich po drodze. Następnego dnia uznali, że dalej już nie pojadą. Teraz wrócą do grodu ojca, ale przyjadą tu na wiosnę, by w tym miejscu zbudować gród warowny i nazwać go Cieszynem, na pamiątkę tego, jak bardzo ucieszyli się ze swego spotkania. A ze źródełka zrobili studnię, którą nazwali „Studnią Trzech Braci”. Do dziś stoi ona w Cieszynie, przypominając tę wspaniałą historię.
xxx
Na podstawie: Magdalena Szalbot, „O założeniu Cieszyna”, Urząd Miejski w Cieszynie, Cieszyn 2016
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna
O ONDRASZKU
Nie wszyscy wiedzą, że Ziemi Cieszyńska nosiła własnego rozbójnika - Ondraszka. I to jakiego! Ondraszek był prawdziwie szlachetnym zbójem – zabierał bogatym, oddawał biednym, a do tego miał wiele zabawnych przygód!
Pewnego dnia na Starym Targu w Cieszynie doszło do wyjątkowego zdarzenia. Pewien Żebrak poprosił sprzedawczynię jajek, by dała mu jedno, potłuczone jajo, którego i tak nie mogła już sprzedać. Ona jednak odmówiła mu tak głośno, że zapewne usłyszał ją cały Cieszyn, bardzo upokarzając żebraka. W tym momencie zjawił się Ondraszek ze swoją bandą. Poprosił sprzedawczynię o trzy jajka i... wbił je do garnuszka. Za każdym razem, gdy pękała skorupka, było słychać brzdęk monety. Zbójnik powiedział głośno tak aby wszyscy słyszeli, że chce kupić wszystkie jajka bo podobno mają one złoto w skorupkach! Chciwa sprzedawczyni nie chciała jednak podzielić się z nikim swoimi „złotymi” jajkami i zaczęła je tłuc. Tłum zgromadzony na targu nie mógł uwierzyć własnym oczom: kobieta nie chciała oddać jednego jajka biednemu, a teraz tłucze je wszystkie? Po chwili całe stoisko i ziemia pokryte były żółtkami, a złota – jak się domyślacie – nigdzie nie było! To Ondraszek wrzucał monetę do garnuszka, gdy rozbijał jajka. Zawstydzona przekupka uciekła z targu, a Ondraszek i jego banda zostali nagrodzeni oklaskami. Wręczyli żebrakowi kilka złotych monet i drużyna ruszyła na dalsze poszukiwanie przygód.
xxx
Na podstawie: Anna Cieplak, „Legenda o Ondraszku”, Urząd Miejski w Cieszynie, Cieszyn 2018
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna
O CZARNEK KSIĘŻNEJ
We wsi pod Cieszynem wraz z żoną i szóstką dzieci mieszkał chłop Urbaś. Miał niewielki kawałek pola na skraju lasu, na którym razem z rodziną ciężko pracował przez cały tydzień. Niestety większość tego, co wyrosło na tym polu Urbaś musiał oddawać władcy tych ziem, a tylko resztki mógł zabrać dla siebie. Nie było tego wiele, a na domiar złego na pole często wychodziły dziki, które wyjadały wszystko, co urosło. Pewnego więc dnia Urbaś pożyczył starą strzelbę od sąsiada, by przestraszyć zwierzęta. Gdy stado pojawiło się na jego polu, strzelił w ich kierunku. Niestety jedno zwierzę padło, a reszta uciekła do lasu. Wtem mężczyzna usłyszał głosy dochodzące z gęstwiny. To byli słudzy władcy, którzy pilnowali jego majątku. Gdy dostrzegli martwego dzika, zaczęli szukać winowajcy. I choć Urbaś próbował się ukryć, trafili na jego ślad, zakuli go w kajdany i wywieźli wozem do książęcego zamku w Cieszynie, by spotkała go kara.
Wszystko to widziała żona Urbasia, która postanowiła ratować męża. Pobiegła za wozem aż do Cieszyna, a gdy w parku na zamku zobaczyła przechadzającą się Czarną Księżną, żonę władcy padła przed nią na kolana i błagała o litość dla swego męża. Kochała go i nie bała się zaryzykować życiem, by go ratować. Księżna wysłuchała uważnie jej opowieści i zapytała swoje sługi:
- Ile kosztuje dzik?
- Trzy złote dukaty – odparł jeden z nich
- A na ile szacujecie roczne szkody wyrządzone przez dzika na polu?
- Ponad sto dukatów – odparł.
- A więc, ty, chłopie, zapłacisz mi trzy złote dukaty za ubitego dzika – powiedziała Księżna, zwracając się do Urbasia. – A ja jestem tobie winna tysiąc dukatów za dziesięć lat szkód. Proszę go puścić wolno i wypłacić mu pieniądze - nakazała
Urbaś i jego żona nie mogli uwierzyć własnym uszom. Byli wolni i już nie musieli głodować! Za otrzymane od Czarnej Księżnej złote dukaty wykupili ziemię, na której pracowali i żyli potem długo i szczęśliwie. Jeszcze przez wiele lat opowiadano historię o mądrej i sprawiedliwej Czarnej Księżnej.
xxx
Na podstawie: Anna Cieplak, „Legenda o Czarnej Księżnej”, Urząd Miejski w Cieszynie, Cieszyn 2018
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna
O CIESZYNIANCE
W pewnych smutnych czasach cieszyński zamek, wcześniej zamieszkany przez Piastów, zajęły wojska szwedzkie. Mieszkańcy bali się żołnierzy i nie chcieli nawet z nimi rozmawiać. Słyszeli też o krzywdach, które wojsko wyrządziło innym mieszkańcom regionu.
Pewnego dnia niewielka grupa szwedzkich żołnierzy wracała do Cieszyna po kolejnych walkach. Niewątpliwie zostali pokonani – część z nich miała widoczne rany, wszyscy wyglądali na zdruzgotanych. Na samym końcu szedł młodzieniec, który miał poważną ranę głowy i ledwo trzymał się na nogach. Kiedy upadł na drogę, nikt się nie odwrócił. Zanim zemdlał, dotknął swojego największego skarbu, który nosił przy sobie w aksamitnym woreczku – grudki szwedzkiej ziemi, jaką podarowała mu matka, zanim wyruszył w drogę.
Młodzieniec upadł zaraz przed domem pewnej ubogiej cieszyńskiej rodziny. Kiedy wojska odeszły, na ulicę wybiegła córka gospodarza i od razu dostrzegła rannego młodzieńca. Razem z ojcem wnieśli go do domu i postanowili się nim zająć. Po kilku dniach Szwed obudził się. Niestety rana, którą odniósł, była zbyt głęboka i z dnia na dzień żołnierz czuł się coraz gorzej. Dziewczyna wierzyła jednak, że wszystko się ułoży. Często siadała przy rannym i słuchała jego opowieści w języku, którego nie rozumiała, domyślała się jednak, że mówi o swoim domu.
Niestety żołnierz zmarł. Na jego grobie dziewczyna rozsypała ziemię z jego rodzinnego domu która w woreczku nosił on przy sobie. Kiedy po jakimś czasie przyszła na jego grób, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wyrosło tam całe mnóstwo drobnych kwiatków z zielonożółtymi płatkami, których nie widziała jeszcze nigdy wcześniej. Wkrótce później rozniósł je wiatr i można było je zobaczyć na całej Ziemi Cieszyńskiej. Kwiat nazwano Cieszynianką. Do dziś każdej wiosny możecie je znaleźć w różnych miejscach Cieszyna.
xxx
Na podstawie: Anna Cieplak, „Legenda o Cieszyniance”, Urząd Miejski w Cieszynie, Cieszyn 2018
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna
O CHOROBIE MOROWEJ
O UTOPCU
W mrocznych odmętach Olzy mieszkał kiedyś utopiec. Często bywał widziany przez górników, którzy chodzili przez most do pracy w kopalni w Karwinie. Słynął z tego, że często ściągał ludzi do wody. Udawało się mu się podejść nieszczęśników, bo był ubrany jak wielki pan i nikt nawet nie podejrzewał, że może on mieć złe zamiary.
Górnicy - odważne chłopy - chcieli go złapać, by odpłacić mu za to, że tylu mieszkańców już utopił w Olzie. On jednak się nie dał, wszak nie był głupi. Górnicy zatem podeszli do tego inaczej – uznali, że zaproszą go do gry w karty.
Utopiec się zgodził i od tego dnia grywał z nimi wieczorami. Podejrzewał jednak, że górnicy mogą chcieć go złapać, siadywał więc nieco dalej od nich, by w razie czego móc uciec. Zafrasowani mężczyźni nie mogli więc nijak pochwycić utopca. Zmartwieni poszli więc do księdza po poradę.
- Tu macie stułę, a tu święconą wodę – powiedział im ksiądz. – Jak utopiec siądzie z wami do kart, rzućcie na niego stułę i pokropcie święconą wodą, już go będziecie mieli.
Mężczyźni jak usłyszeli, tak zrobili. Kolejnego dnia, jak wracali z pracy, znów zasiedli do kart, jednak tym razem ze stułą i święconą wodą w kieszeniach. Zawołali utopca, by do nich dołączył, ten jednak stanął w pewnej odległości od nich i powiedział:
- Zagram z wami, ale jak wyrzucicie to, co macie w kieszeniach od księdza, ale nie do rzeki, tylko tam, do szutrowiska.
Cóż mieli zrobić ? Wyrzucili stułę i butelkę ze święconą wodą do szutrowiska, po czym zasiedli do kart z utopcem. Temu jednak dopisywało szczęście, bo ograł ich straszliwie, a grali na pieniądze. I nie złapali go. Ale widzieli się wtedy ostatni raz – nie spotkali go już ani razu na moście, ani przy Olzie, nikt tam też się już więcej nie utopił. Najwyraźniej musiał się on przeprowadzić w inne okolice.
xxx
Na podstawie: Kajzer Karol, Jak utopiec groł w karty,” w: „Podania i legendy Śląska Cieszyńskiego. Antologia”, wyd. Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie, Cieszyn 2005
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna
O MELUZYNIE
Książę Bolko tak długo wybrzydzał, marudził i wydziwiał przy wyborze narzeczonej, że rodzina zupełnie straciła nadzieję, ze władca w ogóle się kiedykolwiek ożeni. Aż nagle gruchnęła wieść, ze odbędzie się ślub z Meluzyną – piękną księżniczką z dalekich stron. Nikt co prawda jej nie znał, ale panna była śliczna, układna i sympatyczna, wszyscy więc od razu polubili nową panią. Miała ona jednak małe dziwactwo, każdej soboty zamykała się w łaźni i zabraniała tam wtedy wchodzić komukolwiek, nawet mężowi. On się tym zbytnio nie trapił, ale jego matce spędzało to sen z powiek. Tak długo wierciła synowi dziurę w brzuchu, aż ten pewnej nocy złamał zakaz i cichcem zajrzał do komnaty. I aż podskoczył. Oto Meluzyna leżała wygodnie w bali, ale zamiast nóg miała rybi ogon i błoniaste skrzydła.! Na widok zdrady ze strony męża wzbiła się w powietrze i wyfrunęła przez okno. Nigdy więcej nie widziano jej w zamku. Za to stara księżna do końca życia powtarzała z satysfakcją: „A nie mówiłam, że z nią coś nie tak?”
xxx
Na podstawie Gustaw Morcinek „Legendy i baśnie”, wyd. „Śląsk”, 1984
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna
Na podstawie „Podania i legendy Śląska Cieszyńskiego. Antologia”, wyd. Uniwersytet Śląski Filia w Cieszynie, Cieszyn 2005
Teksty legend: Wydział Kultury i Promocji Miasta Cieszyna