O Ondraszku
Anglicy mają Robin Hooda, Szwajcarzy Wilhelma Tella, tatrzańscy górale opiewają Janosika, a najsłynniejszym beskidzkim góralem jest Ondraszek. Pamięć o nim przetrwała w ludowych podaniach, pieśniach, dziełach literatury i sztuki. Poświęcili mu swoje utwory między innymi Gustaw Morcinek i Zofia Kossak, a patetyczna pieśń o zbójniku, skomponowana przez Stanisława Hadynę, należy do żelaznego repertuaru Zespołu Pieśni i Tańca “Śląsk”.
W Muzeum Śląska Cieszyńskiego znajdują się dwa malowidła ścienne anonimowych autorów przedstawiające śmierć “harnasia”. Na jednym widnieje napis: “Ondraszek, przywódca dużej bandy rozbójników, syn wójta we wsi Janowice, należącej do włości frydeckich, został zabity w 34. roku życia przez wspólnika swego i we Frydku poćwiartowany w roku 1715”. Był zatem Ondraszek postacią autentyczną. Urodził się w 1680 roku, zbójnictwo uprawiał kilka lat. Okazał się na tyle zuchwały, że władze wyznaczyły za jego głowę wysoką nagrodę stu florenów. Nie oparł się pokusie najbliższy kompan przywódcy, Juraszek. Zabił druha obuszkiem podczas zabawy w karczmie.
Sprawca mordu nie dostał przyrzeczonej nagrody. Zwabiono go do Cieszyna, gdzie został aresztowany i osadzony w zamkowych lochach, a następnie stracony łamaniem kości.
Zgoła inaczej wyglądają jednak dzieje Ondraszka w miejscowej tradycji. Cieszyński lud włożył w opowieści o nim swoje tęsknoty i marzenia. Uczynił z niego herosa, który “równał świat”, zabierając bogatym, a dając biednym.
Spośród licznych podań o herszcie zbójników przytoczmy dwa, związane z nadolziański miastem.
Kiedyś Ondraszek poszedł na targ do Cieszyna. Przy jednym ze straganów awanturowała się z wychudłym staruszkiem jędzowata handlarka.
- O co chodzi? - spytał zbójnik.
- Ośmielił się prosić o jajko, choć złamanego grosza przy duszy nie ma! - zaterkotała baba.
- Ale ja mam pieniądze! - rzekł Ondraszek i pokazał przekupce sakiewkę. Kupił trzy jajka, kazał się zbliżyć staruszkowi i wręczył mu kubek.
- Stłuczmy je, by się przekonać, czy są świeże.
Jak powiedział, tak zrobił. Za każdym razem, gdy wlewała się do cynowego kubka zawartość jajka, coś stukało o dno.
- Złote dukaty! - krzyknął ze zdumieniem staruszek. - Mam w kubku trzy srebrne dukaty!
- Rzeczywiście - potwierdził Ondraszek. A zwracając się do przekupki, spytał:
- Ileż byście, babko, chcieli za te wszystkie jajka na straganie?
Handlarka wyrwała staruszkowi z rąk kubek, a zobaczywszy na dnie złote krążki, wzięła ze straganu następne jajko i stłukła. Ale pieniądza w nim nie było. Brała więc po kolei jajko za jajkiem, aż do ostatniego. Gdy skończyła, nieopodal straganu leżała sterta skorupek, wymieszana z gigantycznym “koglem-moglem”.
Na twarzy skąpej kobiety malowała się pomieszana ze wstydem wściekłość. Szybko opuściła targ, a obserwujący zajście ludzie ściskali rękę Ondraszka, gratulując mu pomysłu.
Z cieszyńskim targowiskiem jest związana inna jeszcze opowieść. Spotkała otóż biedna kobiecina w podcieszyńskim lesie herszta zbójników. Nigdy w życiu go przedtem nie widziała.
- Dzień dobry, paniczko - pozdrowił ją grzecznie “harnaś”. - Dokąd to idziecie?
- Na targ do Cieszyna. Niosę trochę tego, co urosło w polu, żeby sprzedać i dziecko odziać. Do szkoły mu iść trza.
- A o Ondraszku słyszeliście?
- Słyszałam i chciałabym go spotkać, bo takim jak ja pomaga.
- Zaczekajcie chwilę.
Wziął duży zwój sukna, namierzył od buka do buka i wręczył kobiecinie. Potem dodał zwój płótna i rzekł:
- Bierzcie i nie dziękujcie, jeno czasem za duszę Ondraszka pacierz zmówcie.
Nieco później przechodziła tamtędy pewna bogaczka.
- Co powiecie o Ondraszku? - zagadnął ją zbójnik.
- To straszny człowiek! Niech by sczezł!
- A dokąd to idziecie?
- Na targ do Cieszyna.
Poprosił, by mu kupiła w mieście dwadzieścia ćwieków, którymi przybijano dawniej skórę do podeszwy, i z góry zapłacił. A gdy wracała, spytał:
- O ćwiekach nie zapomnieliście?
- Nie, nie zapomniałam.
- To dobrze, bo mi są potrzebne. Muszę je policzyć.
To rzekłszy sięgnął po ćwieki. Poukładał je na pniaku ostrymi końcami do góry, a kiedy już wszystkie leżały, podniósł kobietę i posadził na nich babę. Krzyknęła z bólu, a zbójnik pożegnał ją słowami:
- Jak tędy znów będziecie przechodzić, też może spotkacie Ondraszka. Więc do zobaczenia!...
Na północnych krańcach Cieszyna, nieopodal rzeki Olzy, znajduje się rezerwat leśny "Kopce". Na jego obszarze znajduje się jaskinia zwana “Ondraszkową dziurą”. Jedni twierdzą, że dawała zbójnickiemu przywódcy schronienie, inni, że znajdują się tam Ondraszkowe skarby. Czekają na człowieka dobrego i szlachetnego, który będzie je mógł wydobyć tylko wówczas, gdy znajdzie się w najwyższej potrzebie.