Strój cieszyński
Kobiecy strój cieszyński
W XIX, a nawet jeszcze na początku XX wieku, kobiety w centralnej części Śląska Cieszyńskiego – w okolicach Cieszyna, Skoczowa, Bielska, Frysztatu - z dumą nosiły niezwykle strojny i wytworny strój zwany wałaskim. W świąteczne dni zakładały go czasem nawet żony i córki cieszyńskich inteligentów. U schyłku XIX stulecia po wałasku z upodobaniem zaczęły stroić się również bogate góralki z okolic Wisły i Jabłonkowa. Podczas gdy w tym okresie męski strój cieszyński odchodził w zapomnienie, kobiecy upiększany strojniejszymi, lepszymi gatunkowo materiałami fabrycznymi, podlegał niebywale bujnemu rozkwitowi, w nieznacznym tylko stopniu odchodząc od swej starodawnej stylowej postaci. Jego bogactwo i elegancja przyciągnęła uwagę ówczesnych ludoznawców i artystów, którym dziś zawdzięczamy jego szczegółowe słowne lub plastyczne opisy.
Odświętny ubiór czteroletniej dziewczynki, składający się z koszuli ze zbieranymi w nadłokciu rękawkami i prostej sukienki na pasku, z wplecionymi do włosów czerwonymi wstążeczkami, w niczym nie zapowiadał malowniczego stroju, który miała nosić już jako zamężna gaździnka, nawet jeżeli rodzice byli bogatymi gospodarzami. Na co dzień dziewczynki ubierano w proste lniane koszule przewiązane w pasie. Latem dzieci biegały boso, a na zimę sprawiano im grube wełniane pończoszki i proste trzewiki.
Kiedy dziewczynka nieco już podrosła otrzymywała pierwszą skromną sukienkę zszytą z niskim gorsecikiem. Odświętne odzienie kilkunastoletnich dziewczynek przypominało już stroje dorastających panien, ale było mniej strojne niż zamężnych kobiet. Szczegółem pozwalającym odróżnić paradnie ubraną córkę na wydaniu bogatego siedloka od kobiety już wydanej (zamężnej), było nakrycie głowy – lub jego brak. Niezależnie od pory roku panny chodziły obowiązkowo z odkrytą głową, której prawdziwą ozdobą był opadający na plecy jeden gruby warkocz, w który wplatano białą tasiemkę – sznórkę, zawiązywany kolorową wstążką – bandlą. Podczas świąt kościelnych i wesel wiejskie dziewczynki nosiły na głowie wianuszki z polnych kwiatów. Wyjątek stanowiła panna z nieślubnym dzieckiem, przezywana zowitką, której społeczność, bacznie kontrolująca sposób prowadzenia się młodych dziewczyn, nakazywała nosić na znak hańby głowę okrytą charakterystycznym zawojem.
Panny, które chciały podobać się kawalerom i myślały już o zamążpójściu, przywiązywały dużą wagę do swego wyglądu, zarówno w dzień powszedni jak i świąteczny. Pod okiem matki uczyły się szycia, heklowania (szydełkowania) oraz haftowania, zaczynając od własnoręcznego ozdabiania płóciennych koszul, fartuszków i chustek.
Niezwykle piękny obrzędowy strój zakładała panna młoda. Dawniej głowę młoduchy zdobiono złotym wieńcem, później zielonym myrtowym wiankiem przybranym białymi kwiatami. Również drużki, na które panna młoda wybierała zazwyczaj swe niezamężne rówieśnice, były w dawniejszych czasach ustrojone srebrnymi koronami. Ślubną suknię panny młodej stanowił nowy, uszyty z najlepszych materiałów strój cieszyński, w którym jednak z tej okazji dominowały białe dodatki.
Odświętny strój zamężnej cieszyńskiej gaździnki składał się z czepca, szatki, kabotka, sukni z żywotkiem, fortucha, szpencera, hacki, nogawiczek i trzewików.
Przyjęcie młoduchy w poczet kobiet zamężnych dokonywało się dopiero podczas weselnego obrzędu oczepin. Starościno wraz z innymi mężatkami zabierała do komory młodą panią, sadzając ją na dzieży. Nikt spoza tego grona nie mógł uczestniczyć w obrzędzie, który polegał na zdjęciu płaczącej młodusze wianka, upięciu włosów z tyłu głowy, które - jeśli były zbyt bujne - obcinano, a następnie nałożeniu na głowę czepca, na który zakładano szatkę, czyli płócienną lub jedwabną chustkę, związaną na pidło, czyli w taki sposób, by węzeł znajdował się na potylicy. Czepiec - koronkowy biały czepek uszyty z cienkiego domowego płótna i wyszywany białą nicią, składał się z właściwego czepka i naczółka, czyli wyeksponowanego na czole koronkowego brzegu, którego nie zakrywała chusta. Utrzymanie tej części stroju w czystości wymagało częstego prania, dlatego każda kobieta miała sporo czepców różniących się od siebie motywami zdobniczymi. Mężatki dokupywały sobie większość z nich dopiero po ślubie, gdyż przygotowanie zapasu czepców przed zamążpójściem wróżyło wiele dzieci, a tego kobiety obawiały się.
Charakterystyczne jest, że przez długi czas jedyną bieliznę cieszyńskich Wałaszek stanowiła tzw. ciasnocha, czyli spodnia koszula kobieca składająca się z górnego, przylegającego ściśle do ciała stanika o prostym kroju, uszytego z ćwilichu (cienkiego płótna domowej roboty) oraz dolnej, przyszytej do stanika części z grubego płótna (drelichu). Całość połączona była początkowo tylko jednym ramiączkiem biegnącym na ukos.
Na ciasnochę zakładała cieszynianka kabotek czyli krótką, sięgającą pasa koszulę, początkowo z grubszego, później delikatnego, wybielonego płótna z bufiastymi rękawami do łokcia, o haftowanym jedwabną czarną lub czerwoną nicią kołnierzyku i lemieczkach (mankietach). Pod szyją kabotek zapinany był na hoczek i babkę lub ozdobną srebrną spinką zwaną szpyndlikiem. Strojniejszymi odmianami kabotka były szutka i koszułka.
Na kabotek zakładała cieszynianka suknię, która składała się z dwóch zszytych ze sobą na stałe części – żywotka, czyli aksamitnego, bogato haftowanego gorseciku na ramiączkach oraz suto marszczonej, początkowo sięgającej kolan, a w późniejszych czasach kostek, spódnicy, której krawędź obszywano połyskującą wstęgą bławatkowego koloru, tzw. galonką. Suknie noszono wysoko podniesione w stanie. Chodziły w nich panny i mężatki, niemniej żywotek sukni młodych dziewczyn był zupełnie pozbawiony zdobień bądź wyszywany bardzo skromnym haftem o roślinnych motywach zdobniczych.
Dbano, aby żywotek i spódnica odświętnej sukni były do siebie dopasowane kolorystycznie. Na spódnicę sukni przeznaczano nawet 5 - 6 metrów lniano-wełnianego materiału w kolorze rudobrunatnym, wiśniowoczerwonym lub czarnym. Aby zaoszczędzić nieco materiału, w przednią część sukni przykrytą fartuchem, wszywano kawałki tańszego lub wykrojonego ze starych spódnic materiału, nazywając powstałą w ten sposób wstawkę ladaco. Usztywniane tekturą żywotki koloru wiśniowego ozdabiano złotymi sznórkami, a czarne galonami w kolorze srebra. Zszywanie żywotków i spódnic o różnych kolorach było następstwem przechodzenia z pokolenia na pokolenie starszych sukni, które posiadaczka dostosowywała do swych potrzeb, gustu i aktualnej mody. Praktycznym wynalazkiem w zakładanej przez głowę, podszytej ceglastą flanelą i przez to dosyć ciężkiej sukni, była tzw. kapsa, czyli płócienna kieszeń wszywana pod ladaco.
Aby suknia lepiej się układała, nadając przy tym kobiecie obfitszych kształtów, zakładano pod nią jedną, a od święta kilka spódnic - płóciennych halek z cienkiego ćwilichu, których dolny brzeg ozdabiano wyszywaniem.
Na ciemnym tle sukni pięknie odbijał się fortuch – płócienny i wąski, ufarbowany na modro i noszony na każdo modrzyniec lub strojny adamaszkowy, którego długość pokrywała się z długością sukni. Panna młoda przepasywała się fortuchem z delikatnego białego, czasem jedwabnego materiału. Talię kobiety podkreślała przeposka, czyli barwna jedwabna wstążka zawiązana z przodu na kokardę. Ubogim kobietom przeposka zastępowała srebrny cieszyński pas, niemniej nawet posiadaczki tej kosztownej ozdoby przewiązywały się przeposką, chroniąc w ten sposób przed wytarciem marszczone zszycie żywotka i sukni.
Zimowe okrycie kobiecego stroju cieszyńskiego stanowiła ciemna, narzucana na ramiona wełniana hacka, na paradę, przewieszana na przedramienu również latem. Wyjściowym odzieniem na chłodne dni był szpencer – ciepły, dopasowany do figury watowany damski kaftan z długimi rozszerzającymi się w ramionach rękawami dla pomieszczenia bufiastego kabotka. Sięgał pasa i posiadał szalowy kołnierz, a szyto go z dobrego czarnego, brunatnego lub wiśniowego sukna i zapinano na srebrną sprzączkę. Na co dzień zakładano ciepłe, ale tańsze proste kaftaniki - jupki. Dawniej, noszenie sięgającego kolan lub krótkiego do pasa baraniego kożucha, było przywilejem mężatek. Podobnie jak kożuchy męskie barwiono je na żółto i obszywano czerwoną wełnianą nicią.
Na nogi wdziewano niegdyś czerwone nogawiczki - prawie dwumetrowej długości wełniane pończochy, układane od kostki aż pod kolano w drobne fałdki, a na stopy - białe skarpety z owczej wełny – kopytka oraz płytkie, lekkie obuwie uszyte z jednego kawałka skóry, czyli tzw. kyrpce. Wraz z upowszechnieniem się czarnych trzewików ozdobionych niebieską kokardką, zaczęto nosić cieńsze, gładkie, białe pończochy. Na początku XX wieku nastała moda na brynelki, czyli czarne sznurowane buciki.
O zamożności i strojności kobiecego stroju cieszyńskiego w dużej mierze decydowała zakładana do niego odświętnie srebrna biżuteria. Blasku i okazałości dodawały koliste lub sercowate spinki, którymi zapinano pod szyją kabotek, czyli tzw. szpyndliki, napierśnik – przytwierdzane do ramiączek żywotka łańcuszki połączone ze srebrnymi różami, przyszywane na przedzie żywotka hoczki, których – w zależności od jego wysokości mogło być nawet 12, klamry spinające szpencer i przede wszystkim srebrne pasy cieszyńskie, do których przymocowywano trzepotki, czyli delikatne łańcuszki, układające się w misterną sieć w pasie na marszczeniu sukni i fortucha. Wymienione ozdoby, odlewali lub wykonywali techniką filigranu słynący na całym Śląsku Cieszyńskim skoczowscy, cieszyńscy i jabłonkowscy złotnicy.
W cieszyńskich strojach starszych kobiet dominowały ciemne kolory, suknia była też zazwyczaj stateczniejsza, sięgając kostek. Po 1900 roku również młode dziewczyny zaczęły nosić tak długie suknie.
Niezamężną dziewczynę składano do trumny w obrzędowym stroju młoduchy, ale również i starki przechowywały najpiękniejsze ubrania wraz z zachowanymi po weselu dodatkami, życząc sobie pochowania właśnie w takim stroju. Na pogrzebie młodych ludzi rówieśnicy zjawiali się w strojach z jasnymi dodatkami, natomiast starsze kobiety w żałobie były zobowiązane do noszenia przez sześć tygodni czarnej jakli, chustki, fartucha i sukni obszytej galonką w tym samym kolorze.
W przeciwieństwie do męskiego stroju cieszyńskiego opisane odświętne odzienie kobiece było noszone przez mieszkanki podcieszyńskich wsi znacznie dłużej i powszechniej. Dziś zachowane przykłady tego pięknego kobiecego stroju ludowego zdobią przede wszystkim ekspozycje wielu muzeów na Śląsku Cieszyńskim, ale zdarza się też, że jego elementy stanowią cenne pamiątki rodzinne przechowywane w domach prywatnych.
Bibliografia:
- Gustaw Fierla, Strój Cieszyński, ZG PZKO Sekcja folklorystyczna, Czeski Cieszyn 1977, s. 64;
- Tegoż, Stroje ludowe na Śląsku Cieszyńskim. W: Płyniesz Olzo..., Zarys kultury materialnej ludu cieszyńskiego, red. Karol Daniel Kadłubiec, Profil, Ostrava 1972, ss. 203 – 223;
- Barbara Poloczkowa, Strój cieszyński w XIX wieku, W: „Polska Sztuka Ludowa”, 1972, nr 3-4, s. 153 – 170;
- Marian Dembiniok, Zarys kultury ludowej Śląska Cieszyńskiego, Muzeum w Cieszynie, Cieszyn 1995, s. 19;
- Jadwiga Wronicz (red.), Słownik gwarowy Śląska Cieszyńskiego, Towarzystwo Miłośników Wisły, Towarzystwo Miłośników Ustronia, Wisła, Ustroń 1995, ss. 358
Męski strój cieszyński
Wielka radość panowała w chałupie gospodarza, którego żona powiła chłopca. Pierwsze, codzienne i pozbawione ozdób ubranko dziecka stanowiły powijoki – czyli szersze płócienne pasy materiału, którymi ściśle owijano niemowlę. W prawdziwie odświętny strój ubierano siedlaczego syna dopiero do chrztu. Główkę dziecka zdobiła biała delikatna dziecięco czopeczka, upiększona koronkami i kolorowymi wstążeczkami. Pierzynkę do chrztu, której brzegi były misternie haftowane i obszyte strojną koronką, przykrywano dla większej parady jedwabną chustą - płachetką. Równie ozdobne były biała, koronkowa krótka koszulka i jakliczka, które zakładano niemowlęciu przed zawinięciem w ozdobny szydełkowany powijok, przetykany kolorową jedwabną wstążką. Zdarzało się, że taki komplet dziecięcej bielizny czyli prodełka, pieczołowicie przechowywano przez wiele lat, niosąc w niej do chrztu kolejnych członków powiększającej się rodziny.
Przez kilka pierwszych lat życia ubiór dziecka niewiele mówił o zamożności rodziców, przynależności regionalnej i religijnej, a nawet nie pozwalał na pierwszy rzut oka bezbłędnie rozsądzić o płci dziecka, gdyż zarówno chłopcy jaki i dziewczynki do czwartego roku życia ubierano w długie, przewiązane w pasie koszule. Na co dzień matki nie „stroiły” swych pociech, starały się jednak, aby ubrania były czyste i schludne, dlatego szyły je z materiałów, którym częste pranie nie szkodziło. Zabierając np., do kościoła czteroletniego chłopca, ubierano go w lnianą koszulę z długimi, wąskimi rękawami i w usztywnioną w pasie sukienkę na szelkach. Kiedy synek nieco wyrósł ze swej dziecięcej sukienki, a zanim jeszcze otrzymał swe pierwsze w życiu prawdziwe spodnie, zakładano mu, szczególnie od święta, tzw. zrośloki, czyli proste spodenki zszyte w pasie z posiadającym na plecach rozporek lajbikiem. Długo też nie miały dzieci zimowej odzieży z prawdziwego zdarzenia i solidnych butów. Przez większą część roku biegały boso przyodziane tylko lnianą koszulą. Na zimę sprawiano im grubsze ubrania, zmniejszając starsze, znoszone przez rodzeństwo części stroju. Dostawały też wełniane pończoszki, a w bogatszych domach nawet proste trzewiki.
Prawdziwie przełomowym momentem w życiu chłopca było otrzymanie pierwszych spodni i butów, zazwyczaj wraz z rozpoczęciem nauki w szkole. Od tego czasu zaczynano stopniowo kompletować świąteczny strój dorastającego chłopaka, zwracano też większą uwagę na jego codzienny ubiór. W XIX wieku każdy, nawet z pozoru mało istotny detal stroju, niósł w sobie czytelną dla napotykanych ludzi informację o pochodzeniu społecznym, stanie majątkowym, cywilnym, przynależności religijnej, pełnionej w danym momencie funkcji obrzędowej, pozostawiając przy tym margines na rozwijanie indywidualnych upodobań estetycznych jego posiadacza.
Zwyczaj przyzwalał, aby kilkunastoletni chłopcy pojawiali się w kościele, na weselach i innych uroczystościach w strojach skromniejszych, lecz przypominających już nieco stroje dorosłych gospodarzy. Jeżeli w rodzinie było kilku synów, młodszy dziedziczył strój starszego, ewentualnie uzupełnianego elementami przerabianymi ze starszej odzieży dorosłych, nosząc go często aż do zupełnego zniszczenia. Tylko czasami brakujące części stroju sporządzano ze specjalnie w tym celu zakupionych nowych dobrych gatunkowo materiałów.
Nim męski strój cieszyński uległ zapomnieniu, przez długi czas jego posiadanie było ambicją każdego szanującego się gospodarza. Ilość zużytego na poszczególne elementy stroju materiału, jego jakość, zamaszystość oraz zestaw dodatków, pozawalały wyciągnąć trafne wnioski o stanie majątkowym jego posiadacza. Odświętny ubiór był niezwykle szanowany, a jego cenniejsze elementy mogły przechodzić w spadku z ojca na syna nawet przez kilka pokoleń. Niewiele różnic znajdujemy porównując codzienną odzież roboczą, zarówno biednych jak i bogatszych chłopów. Ubiór na każdo miał być przede wszystkim praktyczny, dlatego nie ozdabiano go tak kunsztownie, licząc się z jego szybszym zniszczeniem.
Mijały lata i z parobka wyrastał kawaler, coraz odważniej oglądający się za wyjątkowej urody cieszyńskimi pannami. Młodzież obu płci, która zaczynała chodzić na zolyty, czyli poważnie interesować się wybraną osobą płci przeciwnej, przykładała większą wagę do swego wyglądu zewnętrznego. Nie tylko stroje dziewcząt, ale i kawalerów odznaczały się strojnością. Dobór żywszych, jaśniejszych kolorów niż w strojach osób ustatkowanych, służył przyciągnięciu uwagi płci przeciwnej. Zwyczaj wymagał, aby żynich, czyli pan młody wystąpił podczas uroczystości weselnej w nowym, kompletnym i uszytym z dobrego gatunkowo sukna tradycyjnym stroju cieszyńskim, który kazał uczestnikom wesela widzieć w nim już przyszłego, statecznego gospodarza. Detalami pozwalającymi bez trudu wskazać żynicha w gromadzie wystrojonych w swe najlepsze ubrania gości, była biała jedwabna chusta, którą otrzymywał od panny młodej oraz przypięta na piersi woniączka ze sztucznych kwiatów i białych wstążek. W dawniejszych czasach kapelusz pana młodego zdobiono tzw. chochołkiem czyli biało-zielonym bukietem ze sztucznych kwiatów.
Weselny strój młodego gospodarza przez kolejne lata stanowił podstawę odzienia zakładanego na inne ważne uroczystości i święta, z tym, że bywał uzupełniany ściśle określonymi, wymaganymi przez okoliczności dodatkami. Jeżeli los sprzyjał, gospodarz bogacił się i stopniowo wymieniał poszczególne elementy stroju odzieżą wykonaną z lepszego gatunku materiału, odzwierciedlającą najnowsze tendencje mody lub też dokupując srebrne ozdoby, podkreślające jego zamożność.
XIX-wieczny męski strój cieszyński bogatego gospodarza składał się z kłobuka, koszuli, brucleka, szpencera, płaszcza, galatów, pasa i butów poloków.
Kłobuk to szary lub czarny twardy filcowy kapelusz o szerokim rondzie i lekko zwężającej się ku górze główce, ozdobiony szeroką aksamitną wstążką z metalową sprzączką. Odpowiednie podszycie kłobuka podszewką tworzyło w kapeluszu schowek, w którym mężczyzna nosił pieniądze, fajkę, tytoń oraz chustkę. Kuśnierze wyrabiali podobne kapelusze z sierści zajęczej, które zwano kasturkami. Wielkość, fason i materiał kapeluszy dopełniających strój cieszyński były bardzo podatne na wpływy aktualnej mody. Zmianom ulegała również fryzura: w czasach dawniejszych mężczyźni nosili długie włosy z przedziałkiem na przedzie, nieco później przyjęło się zaczesywanie włosów gładko na czoło.
Ciekawostką może być fakt, że cieszyńscy chłopi nie nosili bielizny. Tylko bogatsi gospodarze zakładali tzw. podzuwki, pełniące funkcję kalesonów. Nocne odzienie stanowiła zwykła koszula.
Jasnym, wyróżniającym się akcentem w męskim stroju była biała płócienna koszula sięgająca kolan z wąskim obujkiem czyli kołnierzykiem, który podwiązywano białą lub czerwoną wstążeczką, a w późniejszym czasie, kiedy kołnierz był już odwinięty, czerwoną chustą. Koszulę na co dzień szyto z tzw. grubaczki, czyli grubo tkanego płótna, natomiast na odświętną przeznaczano delikatniejsze i dokładniej wybielone, które bogato wyszywano jedwabnymi lub wełnianymi nićmi. Najstarsze koszule nie miały mankietów i były szyte z jednego kawałka materiału bez szwów na ramionach.
Na co dzień nosili chłopi zwykłe płócienne spodnie, natomiast odświętne galaty szyto z kupnego sukna. Niebieskie lub ciemnomodre, raczej wąskie spodnie, ściągnięte w pasie szerokim na trzy palce skórzanym pasem, którym mężczyzna owijał się kilka razy (a rozwijał aby zaprowadzić porządek w domu), noszono na wpust do butów z cholewami. Rozporek spodni, czyli lacek znajdował się z boku, z lewej lub prawej strony.
Tylko bogaci gospodarze sprawiali sobie solidne, wysokie skórzane „polskie buty”, czyli poloki, ozdobione czaprokym - kępką rzemyków. Ale i ubożsi starali się wyglądać od święta paradnie – nie posiadając prawdziwych poloków, nakładali na swe niskie buty tzw. sztyblety - skórzane cholewy. Obuwiem noszonym powszechnie przez mieszkańców podcieszyńskich wiosek były ciżmy – buty robocze oraz kyrpce – obuwie, do którego przywiązani byli starsi ludzie, uszyte z jednego kawałka świńskiej lub wołowej skóry, które umocowywano na nodze nawłokami (mocnymi sznurkami), osłoniętej kopycami, czyli wełnianymi lub sukiennymi skarpetami.
Na białą koszulę zakładano granatową, szaroniebieską lub czarną sukienną kamizelkę, którą cieszyński lud nazywał bruclekiem. Ozdobą brucleka było oblamowanie czerwoną lamówką, stebnowany kołnierz oraz jeden lub dwa rzędy metalowych, srebrnych lub rogowych guzików. Swego czasu panowała moda na noszenie brucleka nie zapiętego pod samą szyję. W ciągu XIX wieku pojawiło się kilka różniących się krojem typów brucleka. Dla kawalerów bruclek spełniał rolę odświętnego odzienia wierzchniego, które w całości musiało być uszyte z lepszego materiału. Podobna bruclekowi krojem, zdobieniem i funkcją była sięgająca pasa tzw. kamizol, noszona odświętnie przez uboższych gospodarzy, kawalerów lub też na co dzień do pracy.
W chłodne dni na bruclek zakładano dopasowany kolorystycznie do całości, granatowy lub czarny sukienny szpencer, czyli krótki surdut z kołnierzem i wyłogami, podbity wełnianą kraciastą tkaniną.
W przeciwieństwie do brucleka miał on długie rękawy, nieco poszerzane w ramionach, a zwężające się przy nadgarstkach. Podobnie jak bruclek posiadał jeden lub dwa rzędy rogowych lub metalowych guzików.
W zależności od rodzaju zakładanego na koszulę okrycia wierzchniego, noszących kamizole nazywano kamizolkorzami, szpencery - szpencerzystami, a kabaty – kabaciarzmi.
Prawdziwie zbytkownym, wierzchnim okryciem, przydającym powagi cieszyńskiemu siedlokowi był płaszcz, czyli szeroka sukienna peleryna bez rękawów w kolorze granatowym, ocieplona wełnianą podszewką, sięgająca do połowy łydek, a nawet kostek.
Fakt, że z sukna na płaszcz można było wykroić nawet trzy ubrania wierzchnie, daje wyobrażenie o jego fałdzistości i zamaszystości. Płaszcz noszono przeważnie tylko narzucony na ramiona. Zapięcie składające się ze skórzanej pętelki i kneblika (kołka) na rzemyku, przyszyte do kołnierza, znajdowało zastosowanie dopiero w naprawdę zimne dni. W dzień powszedni przed chłodem chronił tzw. burnus – długi, prosty płaszcz, natomiast zimą w powszechnym użyciu były krótkie lub długie baranie kożuchy, farbowane na żółto, brunatno lub czarno, które kupowano na jarmarkach. Najdroższe były długie białe kożuchy z czarnym kołnierzem z wierzchu poszyte suknem, a na szwach obszyte kolorową wełnianą nicią.
Uzupełnieniem zimowego ubioru były również skórzane lub sukienne rękawice z palcami, wełniane czapki lub futrzane baranice.
Blasku i okazałości całemu strojowi dodawały połyskujące duże płaskie lub wypukłe guzy, sprzączki na kapeluszu i szpencerze, czasem wielce misternej roboty.
Strój cieszyńskich starzików, czyli starszych wiekiem gospodarzy, odznaczał się ciemniejszą tonacją kolorystyczną i mniejszą podatnością na wpływy najnowszej mody. Do trumny składano ich w odświętnym stroju, choć niektóre jego elementy były pozostawiane w spadku potomkom. Jeżeli śmierć zabierała młodego kawalera, tradycja nakazywała, aby został on pochowany w weselnym stroju żynicha.
W porównaniu z kobiecym strojem cieszyńskim, męski nie wzbudzał aż tak dużego zainteresowania XIX-wiecznych ludoznawców, dlatego jego odtworzenie wymaga poszukiwań dawnych opisów i dokumentów ikonograficznych. Aż do końca XIX wieku opisany strój był noszony przez ludność zamieszkującą środkową część Śląska Cieszyńskiego. Szczególnie odświętny strój bogatych siedloków cieszyńskich, mimo iż skromniejszy od kobiecego pod względem kolorystyki, kroju poszczególnych części ubioru i dodatków, odznaczał się jednak swoistą elegancją i dostojeństwem. Podczas gdy u schyłku XIX wieku kobiecy strój cieszyński znajdował się w okresie szczytowego rozkwitu, strój męski, noszący wyraźne znamiona ubioru miejskiego, powoli wychodzi z użycia. Dzisiaj przykłady odtworzonych męskich strojów cieszyńskich możemy zobaczyć w muzeach.
Bibliografia:
- Gustaw Fierla, Strój Cieszyński, ZG PZKO Sekcja folklorystyczna, Czeski Cieszyn 1977, s. 64;
- Tegoż, Stroje ludowe na Śląsku Cieszyńskim. W: Płyniesz Olzo..., Zarys kultury materialnej ludu cieszyńskiego, red. Karol Daniel Kadłubiec, Profil, Ostrava 1972, ss. 203 – 223;
- Barbara Poloczkowa, Strój cieszyński w XIX wieku, W: „Polska Sztuka Ludowa”, 1972, nr 3-4, s. 153 – 170;
- Marian Dembiniok, Zarys kultury ludowej Śląska Cieszyńskiego, Muzeum w Cieszynie, Cieszyn 1995, s. 19;
- Jadwiga Wronicz (red.), Słownik gwarowy Śląska Cieszyńskiego, Towarzystwo Miłośników Wisły, Towarzystwo Miłośników Ustronia, Wisła, Ustroń 1995, ss. 35